Od razu uprzedzam. Nie da się nie zwariować, będąc we Włoszech, więc ci wszyscy, dla których priorytetem jest jednak dobro psychiczne, zdecydowanie nie powinni decydować się na objazdówkę po tym kraju i co najwyżej ograniczyć się do agrowczasów u jakiejś pani Stasi. Bo właśnie wyjazd do Włoch sprawi, że oszalejecie na punkcie ludzi, wina, jedzenia i widoków. A potem również widząc stan własnego konta po wakacjach.
Ale do rzeczy. Obiecałam, że podzielę się z Wami moją koncepcją na tegoroczne wakacje, a może i zainspiruję do kolejnych wypraw całą rodziną. Otóż mając trójkę dzieci, szybko zrozumiałam, że opcja all inclusive przestaje być dla mnie osiągalna, tudzież satysfakcjonująca, bo jeśli mam jechać do obcego kraju, to nie po to, żeby tylko leżeć przy basenie, więc inwestuję kolejne pieniądze w wycieczki fakultatywne i koszt wczasów rodzinnych niebezpiecznie rośnie. Z kolei opcja wycieczek objazdowych z grupą jest nieco ryzykowna, ponieważ nie zakłada opcji: „Mamo, chcę loda!” albo „Mamo, czy mogę tu połapać pokemony?”
Zatem jednego pięknego dnia zaczęłam sprawdzać loty do różnych miejsc z Gdańska z dużym wskazaniem na cenę. Wybrałam opcję Wizzair do Bergamo, która za naszą piątkę w obie strony wynosiła 1000 zł. Dopłaciłam za jedną walizkę 20 kg i zaczęłam cieszyć się z wakacji, których tak naprawdę jeszcze nie miałam zaplanowanych. Oczywiście pewnie zastanawiacie się, jak zapakowaliśmy się do jednej walizki. Zwłaszcza ja. Ale pamiętajcie, że każdemu z nas przysługiwała walizka podręczna. I wystarczyło. Pojechaliśmy na 10 dni, bo w takiej konfiguracji bilety wychodziły najtaniej. I tu moja rada: najpierw kup bilety, a potem proś o urlop. Inaczej nie będziesz mieć wyboru co do opcji biletowych. Czasem przesunięcie lotu o jeden dzień obniża koszty o połowę.
Kolejnym krokiem była decyzja o wypożyczeniu samochodu. Wcześniej myślałam, że będziemy korzystać z pociągów, ale już pierwszy rekonesans cen biletów pokazał mi, że tańszą opcją jest auto, które do tego daje nam możliwość nieograniczonego zbaczania z drogi. Znajomi jak i różni internetowi podróżnicy ukierunkowali mnie na Rentalcars.com. Wybrałam Fiata Tipo, który nie był drogi, ale pakowny, z wystarczająco mocnym silnikiem, żeby pokonać wzniesienia Emilii Romanii. Zwróćcie koniecznie na to uwagę. Słabsze auto może nie podjechać pod górę. Przerabialiśmy to na Rodos. Nie polecam. Musicie mieć jednak kartę kredytową! To warunek konieczny. My też zapragnęliśmy ją mieć, ale nasz bank nie dosłał karty w ciągu dwóch tygodni, co skoczyło się dodatkowymi kosztami w wypożyczalni. Uczcie się na błędach i o kartę postarajcie się dużo wcześniej.
Podczas wypożyczania samochodu przez Rentalcars wykupiłam od razu dodatkowe ubezpieczenie. Nie chciałam ryzykować, że stracę wkład własny (a takowy jest zamrażany z Waszych środków) podczas kolizji, którą sama wywołam, albo za jakieś zarysowania lub próby włamania. Bo niestety we Włoszech okradanie samochodów turystów jest nagminne, a parkingi strzeżone wcale nie są takie łatwe do znalezienia. Bałam się momentów, w których szliśmy coś zwiedzać podczas przemieszczania z jednego punktu noclegowego do drugiego. Utrata wszystkiego spędzała mi sen z powiek, ale dzięki zachowaniu pewnych zasad bezpieczeństwa udało nam się uniknąć tej przykrości. O tym jednak w kolejnym poście.
Następnym krokiem było zaplanowanie trasy objazdowej. Zdecydowałam się skupić na północnych Włoszech, zaczynając od Bergamo, Werony i Wenecji, przez Rimini, San Marino, Toskanię, kończąc na Genui, Turynie i Mediolanie. Życie nieco zweryfikowało ten szalony plan, o czym będzie później. Zaczęłam szukać noclegów. I tu z pomocą przyszedł booking.com. Szukałam głównie apartamentów z kuchnią, by w ramach oszczędności śniadania i kolacje przyrządzać samodzielnie, robiąc zakupy we włoskich Lidlach. Jeśli mogę coś doradzić , to na pewno czytanie uważnie informacji o wszelkich kosztach dodatkowych. W Weronie zostaliśmy zaskoczeni ogromną kwotą za sprzątanie. I tak zarezerwowałam noclegi kolejno w Bergamo, Weronie, Wenecji (2 noce) oraz Rimini, co sięgało zaledwie połowy naszego pobytu. Ale teraz cieszę się bardzo, że plan był niedokończony, bo podczas wyjazdu zmieniliśmy koncepcję, kiedy usłyszeliśmy słowa synka, że ciężko mu wciąż nocować w nowym miejscu. Wówczas zdecydowaliśmy się na 4-dniowy pobyt w Toskanii, co było strzałem w dziesiątkę. Ale o tym również jeszcze napiszę.
Przed wyjazdem wykupiliśmy jeszcze dodatkowe ubezpieczenie podróżne, chroniące nas i nasze bagaże, oraz odświeżyliśmy karty EKUZ. Przygotowaliśmy dowody lub paszporty i ruszyliśmy na nasze wielkie włoskie wakacje.
Już niedługo opis pierwszego etapu podróży. Jeśli macie pytania czy rady dla nowicjuszy, piszcie śmiało. Czekam na Wasze komentarze!
1 Comment
śwoetny post i bardzo przyjemnie siĘ Czyta! Zawsze zastanawiaŁo mnie, od czego ROZPOCZĄĆ planowanie Wakacji „na wlasną rękę”! Oczekuję kontynuacji! PozdraWiam