Jeśli do tej pory zatrzymywałeś się w Ostródzie tylko po to, żeby zjeść w McDonaldzie przy drodze S7, to koniecznie musisz to przeczytać. Robiłam dokładnie tak, jak Ty. Ostróda było miastem chwilowego postoju w drodze do Warszawy lub Mikołajek. Aż do zeszłego roku, kiedy znajomi namówili mnie na obiad z widokiem na Jezioro Drwęckie. I przepadłam! Postanowiłam tam wrócić na dłużej.
Oczywiście, kiedy pomyślałam o wymarzonym weekendzie we dwoje, to od razu przyszedł mi do głowy Paryż, a nie Ostróda. Przecież jeszcze nie zwariowałam! Ale rekonesans czasu wolnego oraz finansów szybko zweryfikował moje marzenia. Zatem padło na Ostródę.
Zarezerwowałam nocleg w Willi Port Art & Business, bo marzył mi się widok na jezioro. Do tego hotel oferuje SPA, basen i własną włoską restaurację, co ma znaczenie na wypadek załamania pogody, szczególnie jesienią. Jako że szczęśliwym trafem dzieci zostały w domu, nie sprawdzałam, czy hotel zapewnia rozrywkę nieletnim.
Przyjechaliśmy wieczorem, więc skorzystaliśmy z pięknej pogody poszliśmy na romantyczny spacer wokół jeziora. Na kolację wstąpiliśmy do pobliskiej Tawerny, która oferowała dania kuchni regionalnej. Skusiłam się na pieczonego pstrąga, wcześniej delektując się porządną porcją chleba ze smalcem i ogórkiem. To tak w ramach diety.
Kolejny dzień zaczęliśmy od pysznego śniadania w formie bufetu i wyprawy na basen. Strefa SPA jest raczej niewielka, ale dacie radę wygrzać się w saunie lub jacuzzi albo skorzystać z jakiegoś zabiegu Thalgo. Jako że nie możemy usiedzieć na miejscu, wypożyczyliśmy rowery hotelowe (7zł/1h) i ruszyliśmy na zwiedzanie Ostródy. Zaczęliśmy od wyprawy wzdłuż brzegu Jeziora Drwęckiego. Ścieżka rowerowa zamienia się w malowniczą drogę przez las. Kusiło nas, żeby objechać całe jezioro, ale jadący z naprzeciwka rowerzysta powiedział, że potem musielibyśmy jechać S7 i zrezygnowaliśmy. Jeśli macie informację, że jest inaczej, koniecznie o tym napiszcie w komentarzu – dla pokoleń.
Wróciliśmy do cywilizacji, a dokładnie do „Hospody u Ježera”, gdzie wypróbowaliśmy przepyszne dania kuchni czeskiej, nie wspominając o piwie. Polecam z całego serca to miejsce. Można pysznie zjeść i to z widokiem na jezioro.
Kolejnym punktem programu miał być romantyczny rejs. Niestety byliśmy jedynymi chętnymi, a powinno być minimum 5 pasażerów, więc musieliśmy obejść się smakiem. Mimo to polecam Wam zainteresować się tymi rejsami na stronie Żeglugi Ostródzko – Elbląskiej na stronie www.zegluga.com.pl i koniecznie popłynąć do Miłomłyna zabytkowym Kanałem Elbląskim. To „must see” tego regionu!
W drodze powrotnej zwiedziliśmy niewielki Zamek Krzyżacki w Ostródzie, w którym znajduje się muzeum, biblioteka, a nawet Pijalnia Ziół.
Sobotni wieczór przeznaczyliśmy na włoską restaurację w naszym hotelu Trattoria La Riva. Co tydzień odbywa się w niej jakiś koncert, więc polecam zarezerwować stolik wcześniej, gdyż jak się okazało, sala była pełna. Tego dnia mieliśmy okazję posłuchać włoskich przebojów w wykonaniu Thomasa Grotto. Z kolei z menu wybraliśmy zestaw degustacyjny, co oznaczało, że przez 3 godziny zjedliśmy 6 dań i nie mogliśmy tańczyć. Tak, tak, Thomas tak śpiewał, że porwał gości do tańca. Było rewelacyjnie!
Ciekawą alternatywą mogą być również koncerty organizowane w Amfiteatrze przy samym Jeziorze Drwęckim. Tej nocy jeszcze długo niosły się nad wodą dźwięki Ostrego Dziania, na który wstęp był bezpłatny.
To co, Ostróda w drodze do Paryża?
1 Comment
Dzięki za ten wpis jest ciekawy i inspirujący. Tylko nie zasypiaj gruszek w popiele czekam na więcej.