Jak wiecie, są filmy wielkie i takie, do których uwielbiamy wracać. Znajomość pierwszych jest obowiązkowa, gdyż zrewolucjonizowały kinematografię albo poruszyły tematy do tej pory przemilczane. Z miłości do tych drugich nie sposób się wytłumaczyć. Poruszają do głębi, dają do myślenia i zostają w sercu na długo. Lubimy do nich wracać, mimo że już dawno przestały być modne i nikt już o nich nie pamięta. Dzisiaj przedstawię Wam moich pięć ulubionych tytułów. Może zainspiruję Was do sięgnięcia po któryś z nich w długie jesienne wieczory? A może poszerzycie tę listę o swoje miłości najpierwsze?
- „Życie jest piękne” reż. R. Benigni
Pamiętam rozklekotane fotele kina Helios, w którym po raz pierwszy oglądałam z mamą ten film. I nasz początkowy śmiech jak na dobrej komedii, który przerodził się w ciche łkanie. „Życie jest piękne” to film o II wojnie światowej w zupełnie innym wydaniu. To opowieść o miłości i radości życia nawet wtedy, gdy jest bardzo źle. Po obejrzeniu jeszcze długo pozostanie Wam w uszach radosne: „Buongiorno Principessa!”
2. „Atlas chmur” reż. L. Wachowski, A. Wachowski, T. Tykwer
Film fantastycznonaukowy, który pokochacie albo znienawidzicie, o czym świadczy jego obecność na listach najlepszych i najgorszych filmów. Dla mnie dzieło wielowymiarowe. Można oglądać je jako film o miłości albo przygodowy. Można zachwycać się grą aktorską albo charakteryzacją postaci. Można interpretować jako rzecz o historii ludzkości, reinkarnacji albo po prostu zachwycać się muzyką. Do tej pory symfonia „Atlas chmur” rozbrzmiewa w moim samochodzie.
3. „Co się wydarzyło w Madison County” reż. C. Eastwood
Film, do którego musiałam dojrzeć, aby zrozumieć urok powściągliwej w wyrazie i delikatnie poprowadzonej akcji. I o ile nikt nie musi mnie namawiać do oglądania na ekranie Meryl Streep czy Clinta Eastwooda, to musiałam mentalnie dorosnąć do historii miłości dwojga dojrzałych ludzi, którzy nie mogą ze sobą być.
4. „Niezwykły przypadek Benjamina Buttona” reż. D. Fincher
Pamiętam, jak szłam do kina, żeby zobaczyć Brada Pitta. Dziś poszłabym dla Cate Blanchett. Film z pogranicza fantasy, opowiadający historię mężczyzny, który urodził się stary i w ciągu życia zaczął młodnieć, co stało się przyczynkiem do rozważań, ile tak naprawdę mamy czasu i jak go dobrze wykorzystać. I co najważniejsze: że różni ludzie idą z nami przez życie tylko przez jakiś jego fragment. Pamiętając o tym, można lepiej żyć.
5. „Służące” reż. T. Taylor
Temat filmu nie był dla mnie novum. Kino edukowało nas w temacie niewolnictwa czy rasizmu od kilkudziesięciu lat, a mimo to „Służące” wbiły mnie w fotel. Nie wspominając już nawet o tonach wylanych łez. Jeśli chcecie się przenieść do lat 60. w stanie Missisipi, okraszonych pięknymi historiami i wspaniałą grą aktorską choćby nagrodzonej Oskarem Octavii Spencer (rola drugoplanowa), to koniecznie po niego sięgnijcie. Dla mnie to opowieść o walce. Czasem na poziomie robienia ciasta, a czasem na powiedzeniu: „Jestem z tobą” wbrew całemu światu.
1 Comment
Co do filmów, które zostają długo w pamięci + do tego soundtrack genialny to dodałabym Listy Schindlera 🙂